Ale nie uprawiał żadnego. Kiedy był mały, na podwórku jego rodzinnego domu stał kosz do gry, ale nic więcej się z nim nie działo. Ani kiedy tata był w liceum, ani gdy studiował.
Dorastając stawał się coraz większym fanem sportu. I nie mówię tu tylko o NBA. Oczywiście koszykówka jest jego ulubionym sportem, ale lubi też hokeja, tenisa, futbol, piłkę nożną... Nawet nie wiem, czy wymieniłem wszystkie. Kiedy widać, że w telewizji leci jakiś mecz, to znaczy, że tata jest domu. Nie narzeka na brak pracy – uczy historii sztuki w szkole i jest niesamowitym malarzem. Ta jego miłość do sportów jest paradoksem dla każdego, z kim rozmawia.
Nie mieszkał w miastach znanych z drużyn sportowych, dlatego interesuje się drużynami z całych Stanów. Był fanem Chicago Bulls odkąd za dzieciaka widział Jordana w akcji. Z hokeja uwielbia LA Kings. Tyle pamiętam. Reszty nie jestem pewien, tyle tego jest.
Tata marzył, żeby jako pierwszy urodził mu się syn. Nie chodziło tylko o imię. Po studiach tata musiał wyjechać i zostawić w tyle wszystkich znajomych. To byli jedyni ludzie, z którymi mógł pogadać o ostatnich wyczynach Bullsów i innych takich. Ja wiem, że w internecie jest cała rzesza fanów wszystkich sportów, ale jaka to przyjemność oglądać mecz z kimś przez skajpa?
Tata znalazł się w sytuacji, w której nikt poza nim nie interesował się sportem. Było mu ciężko. Było kilka osób, które jako tako znały się na koszykówce, hokeju czy futbolu. Można było z nimi wymienić kilka zdań, ale tata potrzebował czegoś więcej. To byli ludzie, którzy od niechcenia oglądali Superbowl albo wiedzieli, w której drużynie gra LeBron. Tata potrzebował bratniej duszy.
Wtedy poznał mamę, która faktycznie okazała się być brakującym ogniwem, ale nienawidziła sportu. Pobrali się. Gdy tata dowiedział się, że jestem w drodze, uknuł misterny plan i miał ambicję go zrealizować.
Miałem styczność ze sportem dosłownie od kołyski. Miałem body z Bullsami i plakat z Waynem Gretzkym w pokoju choć miałem raptem kilka miesięcy. Kilka razy w roku tata jeździ na większe mecze, ale odkąd ukończyłem trzy lata, zaczął zabierać mnie ze sobą. Gdyby nie mama, na pewno robiłby to wcześniej. Kiedy się poznali, nie miała nic przeciwko sportowi, ale po tylu latach zaczęły ją męczyć. Teraz za każdym razem, gdy tata ogląda mecz, mama wychodzi z pokoju posłuchać muzyki. To smutne, bo przez to spędzają ze sobą coraz mniej czasu.
Im starszy się robiłem, tym więcej niezręcznych sytuacji działo się wokół mnie. Kiedyś tata zaczął mi opowiadać o karierze LeBrona, ale mnie to nie interesowało. Nawet tego nie zauważył. Fajnie było porzucać piłkę do baseballa, ale nigdy nie rozumiałem, co takiego było w kibicowaniu.
Ale tata nie zrażał się tym. Wciąż próbował. Czasem zmieniał taktykę i spuszczał z tonu. Miał nadzieję, że któregoś dnia spontanicznie dosiadę się, żeby wspólnie obejrzeć jakiś mecz. Ale to nigdy nie nastąpiło. Lubiłem spędzać z nim czas, ale dlaczego wszystko musiało kręcić się wokół sportu?
Na przykład, od pięciu lat grałem na perkusji i zawsze, gdy był jakiś koncert niedaleko nas, chciałem pójść na niego z tatą. Prawie za każdym razem jest jakiś ważny mecz, którego nie może przegapić. A jak już pójdziemy... Raz pojechaliśmy na koncert znanego perkusisty jazzowego. Ja bawiłem się przednio, ale tata był tak znudzony, że co chwilę sprawdzał wyniki w sieci. To było... Smutne.
Było naprawdę źle, gdy sam miałem grać koncert... Owszem, tego samego dnia był mecz Kingsów. Ale to był baraż. Mecz miał się zacząć wcześniej, więc tata sobie wszystko zaplanował. Miał obejrzeć mecz, a potem z prędkością światła przyjechać do szkoły na koncert, tuż przed początkiem. Ale mecze hokeja zawsze są długie ze względu na dodatkowy czas. Jeśli jest remis, gra będzie trwać tak długo, aż będzie przewaga. Oczywiście mecz się przeciągnął i tata myślał, że skończy się przed moim koncertem. Krótko mówiąc, spóźnił się. Wpadł do szkoły w momencie, gdy schodziłem ze sceny.
Wtedy chyba doszedł do wniosku, że coś musi w sobie zmienić. Zrozumiał, że miał problem. Nie ma nic złego w byciu fanem, ale trzeba uważać, żeby nie przedobrzyć. Tata był w zasadzie uzależniony od oglądania meczy.
Ale wiecie co? Chyba się zmienia. Zaczął spędzać z nami więcej czasu i nawet ominął bardzo ważne rozgrywki, a to było naprawdę duże poświęcenie z jego strony. Bardzo to doceniam. Czasem, gdy widzę go oglądającego mecz, dosiadam się obok, żeby dotrzymać mu towarzystwa. Znam prawie wszystkie drużyny!
Zasubskrybuj nasze kanały:
JASNA STRONA:
5-minutowe Sztuczki:
5-MINUTOWE SZTUCZKI dla DZIECI:
0 Comments